Tym razem na wycieczkę zabiera nas Mirek Bartyzel (Piechurzy Ziemi Prudnickiej). Mirek razem z Pawłem Bochenkiem wybrali się w okolice Třemešnej, Albrechtic i Kravi hory.
Wielkopiątkowy poranek nie napawał optymizmem i radością, aby wybrać się na wcześniej umówiony wypad w czeskie góry. Spore zamglenie, wisząca w powietrzu mżawka i zimno (bo ok.2 st. C) nie zachęcały do wyjścia o 7 rano spod ciepłej kołdry. Ale rano kontrolne sms-y do siebie i szybka decyzja – idziemy.
Plan zakładał podziwianie pięknych widoków oraz samej wieży widokowej niedaleko Města Albrechtice. Więc idziemy (tzn. jedziemy) na miejsce wymarszu do miejscowości Třemešná ve Slezsku. Renia (samochód) bezpiecznie zaparkowała w tradycyjnym już miejscu, czyli na stacji kolejowej. Uruchomienie urządzeń GPS (łącznie było aż 3) i wymarsz.
Początek to droga czerwonym szlakiem w kierunku skrzyżowania szlaków Pod Kobylou. Lekkie podejście, lekka zadyszka i już idzie się szybkim tempem w chłodnym, rześkim powietrzu – jak przystało na Piechurów Ziemi Prudnickiej.
Spod Kobylej niebieskim szlakiem w kierunku już nam wcześniej znanego miejsca oznaczonego jako U Kapličky. Przez całą trasę za pomocą aplikacji Runtastic robiłem zdjęcia telefonem dla dokumentowania przebiegu trasy (linki poniżej).
Następny etap to spacer po asfalcie, czego specjalnie nikt z nas nie lubi. Tak doszliśmy do drogowskazu, który zaprowadził nas do celu naszej wyprawy czyli na wieżę. Z uwagi na gęstą jak zupa mgłę, wieże (bo są to dwie wieże połączone pomostem) dostrzegliśmy po krótkim podejściu w odległości ok.30 m od nas. Można powiedzieć, że wyrosła nam przed nosami. Szans na dobrą widoczność nie było. Baaa, nie było kompletnie nic widać. Z góry wieży ledwie można było dostrzec ziemię. Było nieco magicznie i bajkowo, a przede wszystkim kompletnie cicho. Nawet ptaki, o tej porze roku zwykle gwarne, kompletnie milczały. Czasem gdzieś odezwał się leniwie drozd śpiewak.
Sama wieża robi wrażenie przede wszystkim swoją budową i wysokością. Na jej szczyt idzie się po schodach i kratownicach, więc przez cały czas widać pod stopami jak oddalamy się od ziemi. Osoby mające lęk wysokości mogą czuć się niekomfortowo. No i w końcu szczyt. Jesteśmy na wysokości ponad czubkami drzew (wieża ma25 mwysokości). Kilka ochów i achów w kierunku czeskich twórców wieży, kilka zdjęć i w dół. Jak zwykle u Czechów, infrastruktura turystyczna na najwyższym poziomie. Wokół wieży dobra tablica informacyjna, wiata drewniana, kosze na śmieci itp.
Po zaliczonej wieży (a dodam ze była to nasza dziewicza wyprawa w to miejsce) zejście tą samą drogą w dół i niebieskim szlakiem do Města Albrechtice. Znów asfalt przez kilka ładnych kilometrów.
W końcu mój przewodnik, czyli Paweł, daje hasło „żółtym w prawo”, pada odpowiedź „tak jest” i kierujemy się na skrzyżowanie pod szczytem Kravi Hora. Tutaj rozpoczęła się piękna wędrówka lasami: magiczne klimaty dzięki gęstej mgle, która nie opuszczała nas nawet w lesie, a wilgoć siadała nam na polarki.
W końcu dojście poprzez rozległe łąki na Kravi Horę. Wg zapewnień Pawła rozpościera się stamtąd przepiękny widok na polską stronę oraz Czechy, jednak w ten dzień było widać ledwie końce naszych butów.
Następnie zielonym szlakiem wracamy do miejsca startu, czyli stacji kolejowej Třemešná ve Slezsku.
GPSy stop. Pamiątkowe zdjęcie i odjazd Renią do Prudnika.
Łącznie ok. 26-27 kmprzy 5 godzinach. Tępo nie było powalające, ale i warunki nie były sprzyjające. Niemniej było miło się przejść i pogadać, choć z Pawła lepszy przewodnik niż gaduła, za to ja – czyli Mirek – skutecznie wypełniałem ciszę wyszukanym dowcipem i nieznajomością terenów. Trasa godna polecenia przy sprzyjających warunkach.
Link do trasy na navime.pl.
Link do trasy wraz ze zdjęciami.
Mirek Bartyzel