Posts Tagged ‘Rejvíz’

Widzimy się jutro w Prudniku i Rejvizie

Dla jednym kilkanaście, a dla drugim zaledwie kilka godzin zostało do startu w XVI Prudnickim Maratonie Pieszym.

Pogoda w Prudniku. Około północy zapowiadane są słabe, ale krótkotrwałe opady deszczu. Rano ma być chłodno, w Rejvizie nawet poniżej 10 st. C. Potem temperatura wzrośnie, ale o upałach w trakcie dnia nie będzie mowy, maksymalnie 17-18 st. Na wędrówkę to temperatura niemal idealna.

Z uczestnikami trasy 50-kilometrowej spotykamy się na stacji paliw przy zajezdni Arrivy obok skrzyżowania ulic Kościuszki i Grunwaldzkiej w Prudniku. Przybywajcie od ok. godz. 4.40 do 5.00. Tu sprawdzamy obecność, wypełniamy oświadczenie uczestnika i pobieramy mapkę z opisem trasy oraz plakietkę. Zaraz po tej godzinie powinniśmy ruszyć wynajętymi autobusami. Jedziemy przez Głuchołazy i tu też się zatrzymamy (obok dw. autobusowego). Naszym celem będzie Rejviz – parking obok pensjonatu o tej samej nazwie. Tu robimy zdjęcie i wyruszamy w trasę. Tu też odprawiamy tych uczestników, którzy przyjadą bezpośrednio do tego miejsca (czekamy do godz. 6.30, znak rozpoznawczy – srebrna „cytryna”).

Z kolei z uczestnikami tras: rodzinnej, średniej i czeskiej witamy się w Parku Miejskim w Prudniku przy altanie koncertowej. Startujemy w godzinach 9.00 – 10.00 (trasa czeska od 8.30). Na start przynosimy wyliczone pieniądze (10 zł – dorośli, 7 zł – dzieci i młodzież ucząca się).

To tyle z aktualności. Dziś dopinaliśmy sprawy organizacyjne, lataliśmy po sklepach, transportowaliśmy różne mniejsze lub większe gadżety. Jutro ciąg dalszy. 🙂

Do zobaczenia na szlaku!

 

XVI PMP: Otwieramy zapisy na trasę 50km

plakat1

Moi drodzy! Wrzesień tuż, tuż, więc czas najwyższy informować o XVI Prudnickim Maratonie Pieszym.

Na tę  chwilę najważniejsza informacja to otwarcie zapisów na trasę 50-kilometrową dla osób, które będą chciały na start dojechać autobusem z Prudnika. Nie ma limitu uczestników, nie musicie się więc spieszyć, ale też nie czekajcie na ostatnią chwilę, żeby organizatorzy mogli technicznie przygotować się na Wasze przyjęcie.

W tym roku wędrować będziemy z czeskiego Rejvizu, podobnież najwyżej na Morawach położonej wsi. Dokładnie trasa jeszcze nie została ustalona, ale kolega Paweł Bochenek przesłał kilka propozycji i ciężko myślimy nad atrakcyjnym przebiegiem PMP. Rejviz, Přičny vrch to ładne okolice, będzie więc co podziwiać i na czym „powiesić oko”.

Zapisy prowadzone są wyłącznie poprzez dokonanie przelewu w wysokości 30 złotych na konto organizatora (NIE BĘDZIE ZAPISÓW W BIURZE ODDZIAŁU).

  • Oddział PTTK Sudetów Wschodnich w Prudniku
  • Bank Spółdzielczy w Prudniku
  • 06 8905 0000 2000 0000 1401 0001

W TYTULE WPŁATY NALEŻY WPISAĆ:

  • PMP
  • imię i nazwisko uczestnika
  • miejscowość zamieszkania (nie adres)
  • numer telefonu, który będzie używany podczas rajdu

W przypadku realizacji przelewu dla większej liczby osób, prosimy o przesłanie wiadomości na dwie skrzynki z danymi wszystkich osób według wspomnianego wyżej klucza – maile: a_deren@onet.pl oraz biuro@prudnik.pttk.pl.

Autobus wyjedzie tradycyjnie z zajezdni Arrivy i stacji paliw przy ul. Kościuszki (obok skrzyżowania z ul. Grunwaldzką) w Prudniku. Przybywajcie tam do godz. 5.00. Tam też sprawdzimy obecność i wydamy materiały startowe. Nie spóźnijcie się, bo autobus nie będzie czekał!

Wpłata będzie równoznaczna z akceptacją regulaminu imprezy, który opublikujemy na stronie przed 6 września. Nie obawiajcie się, wasze nerki pozostaną waszą własnością. 😉

Można też nie zapisywać się na autobus i wówczas przyjechać bezpośrednio na start trasy w Rejvizie przy pensjonacie o tej samej nazwie. Będę tam na Was czekał w godz. od 6.00 do 6.30. Wtedy opłata startowa wyniesie 10 zł.

Więcej szczegółów już wkrótce. Zachęcamy też do wyboru jednej z z krótszych tras. Szczególnie polecamy trasę czeską przez Jindřichov.

Na naszym plakacie zagościła w tym roku kol. Ania z Kędzierzynia-Koźla, a zdjęcie pochodzi z trasy 50-kilometrowej z edycji PMP w 2016 roku.

Jeśli macie uwagi, pytania, pretensje na zapas, to piszcie w komentarzach lub na a_deren@onet.pl. Obiecujemy, że na najbardziej wredne komentarze nie odpowiemy. 😉

W imieniu

Komitetu Wyborczego Wyborców Prudnickiego Maratonu Pieszego „Odcisk i Plasterek” pełnomocnik wyborczy Andrzej Dereń

Jesenicka 60: Było mokro, bananowo i całkiem fajnie

P1010610Jesenicka 60 to legendarna impreza na polsko-czeskim pograniczu. Przewyższenia przekraczające łącznie w górę i w dół kilka tysięcy metrów, wędrówka najwyższymi grzbietami Jesioników, tradycja i długość trasy sięgająca 60 km, wszystko to sprawia, że impreza ma swoich wiernych fanów.

W tym roku było ich wyjątkowo wielu, bo mimo zapowiedzi deszczowej pogody, tłumy turystów i sportowców pojawiły się na starcie w Jeseniku: 352 na trasie 60 km, 132 – 25 km, 23 – 15 km i 13 – 8 km. Organizator imprezy – miejscowe gimnazjum – zadbało o aprowizację na trasie, co więcej przygotowano specjalny bonus dla Polaków w postaci bezpłatnego przewozu autobusem z Prudnika do Jesenika i z powrotem. 15 osób z Prudnika, Niemysłowic, Głogówka i Opola skorzystało z tej możliwości (dziękujemy!). Efekt współpracy z PTTK Prudnik.

Po godz. 6.00 Emil Vodak – komandor imprezy, krzycząc wytłumaczył, jak dojść do pierwszego mostu, i  dalej każdy już musiał sobie radzić we własnym zakresie… No nie tak do końca, w tym roku były takie tłumy, że w samotności zdarzyła mi się wędrówka zalewie na odcinku ok. 3-4 m na stoku Czerwonej Góry. Poza tym cały czas miało się towarzystwo, chyba tylko biegacze mogli liczyć na chwile intymności w lesie. Ale wróćmy na start. W towarzystwie łydkogołego (jak ja) Macieja Kustry, Ani Lach, Cezarego Olechno, Izabeli Czabaj, Pawła Bochenka, Piotra Sztonyka, Dawida i Staszka Przyszlaków, Eweliny i Krzysztofa Fejdychów (przezornie wyszli nieco szybciej), Adriany i Radka Moskwików, wyruszam w trasę. Jest chłodno, ale nie zimno i przede wszystkim nie ma deszczu, więc nie jest źle. Zielony szlak i podejście do Rejvizu. Pierwsze wzdychania po drodze, mijamy po drodze pierwszych maruderów, ale i nas co chwilę ktoś wyprzedza, głównie biegacze, którzy wyruszyli już po nas. No i dziewczyny w obcisłych leginsach i z kijkami. Co na to Mirek?

P1010601W Rejvizie pierwszy punkt kontrolny, z Maćkiem załapujemy się na ostatnie banany, następni muszą zadowolić się jabłkami, pomarańczami i wodą. Po chwili dochodzą do nas kolejne osoby z prudnicko-opolskiej grupy. Razem wyruszamy dalej, przed nami masyw Orlika, pierwsze „mokrości” i „śliskości” na trasie, większe podejścia i trochę zejść. Po krótkiej przerwie przy Opawskiej Chacie na „siku” idziemy już bez przerw aż do następnego punktu kontrolnego na przełęczy Videlsky křiž. Gdzieś do przodu wyrwał Cezary, czyżby ucieczka? Ja idę sam, potem dogania mnie Maciek, inni są z tyłu. Na „widłach” bumaga na karcie, owocki już bez bananów (za dużo osób nas wyprzedziło, więc się skończyło) i możliwość kupienia piwa albo zupki. Ja korzystam z tej drugiej propozycji. W ubiegłym roku po Twardzielu Świętokrzyskim zacząłem doceniać ciepły posiłek na trasie. No naprawdę stawia na nogi. Co prawda dużo tego nie było, zaledwie mały kubek i nie pomidorówka, ale zawsze to coś. Cena: 25 koron.

Zaraz, zaraz, coś się nie zgadza… no tak, nie ma Cezarego. Czyżby pogonił do przodu, czyżby chciał się wylegiwać na mecie, gdy reszta będzie jeszcze na trasie? Chwila namysłu i już gonię za opolaninem. „Dzikość” w końcu zobowiązuje. Tyle, że to gonienie nie jest takie proste, bo przede mną słynne podejście na Małego Dziada. Idzie się w górę, i idzie, i idzie, i końca nie widać. Tutaj nie można się spieszyć, trzeba iść żeby nie dostać zadyszki, spieszyć się nie ma sensu, bo i tak wbiec się tędy nie da (czy mam rację Dawidzie T.?). Młody Czech wyprzedza mnie na początku i goni do przodu… jeszcze zobaczymy 🙂 Moje poranne przebieżki z każdorazowym wbieganiem na stok Okopowej przynoszą spodziewany skutek. Wyprzedzam młodego, następnego, i następnego, i następnego, i Cezarego, i następnego. Ktoś próbuje dotrzymać mi kroku idąc za mną, ale nie daje rady. Ach, tyle miłej satysfakcji, chyba zejdę na dół i jeszcze raz pójdę w górę. Przed „szczytowaniem” mijam Dawida i Staszka, którzy wyszyli z przełęczy kilka minut przede mną, oni również musieli szybko iść w górę. Jeszcze przed „widłami” zaczęło padać, niestety deszcz z różnym nasileniem nie opuści uczestników już do końca rajdu. Do Svyčarni nie zaglądam, jakoś zmęczony za bardzo nie jestem, więc idę dalej. Mijają mnie Czesi, którzy zaczynają biec, postanawiam nie być gorszy i też sobie podbiegam. A co tam, w końcu mam sportowe butki z różowymi dodatkami. Na Czerwonogórskiej Przełęczy kolejny punkt kontrolny, tradycyjnie w „bufecie”. Ciasno tam, nie ma za bardzo gdzie usiąść, więc wychodzę i na stojąco konsumuję ofiarowane jabłko i połówkę banana (racjonalizatorski pomysł, żeby dla wszystkich starczyło). Nie są to warunki do odpoczynku, więc idę dalej. Monotonne podejście prowadzi aż do Vřesovej studanky, gdzie uzupełniam zapasy wody i kilka minut odpoczywam. Przypominam sobie, że było to ulubione miejsce jednego z przedwojennych, niemieckich zasłużonych działaczy turystycznych z Prudnika. 1 czerwca trudno było docenić zalety tego miejsca, bo pogoda skutecznie psuła wrażenia wizualne.

IMG_0165Od Czerwonogórskiej Przełęczy aż do schroniska pod Šerakiem, mnie i innym turystom towarzyszył sporych rozmiarów pies „przybłęda”. Ot, miły włochaty przyjaciel. Znów podbiegi, znów mijają mnie biegacze, których już mijałem 🙂 Z lewej skalisty szczyt Keprnika, coraz bardziej dokucza przemoczone ubranie, ale rozgrzane ciało jeszcze daje sobie radę i nie pozwala na spadek temperatury. Po tych mądrościach wypada mi tylko wspomnieć, że przed schroniskiem na Šeraku przeszedł obok mnie półnagi wędrowiec z aparatem w dłoni, Polak o wyglądzie Wikinga. Niestety wysokie morale „zepsuły” czeskie dziewczęta z obsługi rajdu, które w schronisku na kolejnym punkcie kontrolnym powitały mnie, wcinając gorący obiad. Prawie się rozpłakałem, gdy usteczkami pełnymi cieplutkiego sosiku wskazały mi talerzyk z połówką bananka i ćwiartką jabłka. Ta scena nie skończyła się rozbojem, o nie. Zaciskając zęby powiedziałem: „Dobrou chut’!” i wyszedłem.

Teraz zależało mi na jak najszybszym zejściu z wietrznego i zimnego grzbietu. Okazało się, że miałem rację, w ciągu pół godziny, mimo padającego deszczu, temperatura wyraźnie się podniosła i przestało dmuchać. Znów podbiegi i bach, ałć! Stawiam źle stopę, która niebezpiecznie skręciła się w okolicach kostki. Tragedii nie ma, poboli i przestanie, ale o szybkim zbieganiu nie ma już mowy. Kuśtykanie odkładam na dwa następne dni, w końcu trzeba zejść na dół. Schodzenie z Šeraka jest nudne, prawda? Niby blisko Jesenika, a jednak dłuży się niemiłosiernie. A, przepraszam, była atrakcja, przejście stromo w dół przez młodnik, tak ślisko to na całej trasie nie było. W końcu docieram do zabudowań miasteczka, triumfalne przejście ulicami i dotarcie do mety. W nagrodę dostaję koszulkę i wieeelki dyplom formatu A3 za uczestnictwo. Nagrodą jest też widok krajana Dawida Tkacza, który biegiem zaliczył całą trasę (6 godzin 43 minuty) i właśnie zamierzał skorzystać z podwiezienia do Prudnika przez kolegę z Katowic. I ja próbuję szczęścia, 15-minutowe klęczenie na skrzyżowanych kijkach nordic walking wystarczyło, mogę jechać. 45 minut później napuszczałem wody do wanny w domu. Po drodze, w samochodzie nasłuchałem się profesjonalnej rozmowy trzech biegaczy ekstremalnych, około 5 procent zrozumiałem, reszta to zaawansowany język klingoński, zupełnie niezrozumiały dla amatora z PTTK.

Na mecie Jesenickiej 60Koledzy – Jacek i Wojtek – byli tak uprzejmi, że podwieźli mnie pod sam dom. Dziękuję! Oczywiście nie opuszczały mnie wyrzuty sumienia, że prudnicko-opolska grupa częściowo jeszcze wędruje, a ja już odpoczywam. Cóż, deszczowa pogoda w plenerze skutecznie ogranicza kontakty towarzyskie. Przejście całej trasy – ok. 55 km, zajęło mi 10 godz. i 40 minut. W 2010 r., kiedy to po raz ostatni byłem na Jesenickiej 60, trasę przemierzyłem w 12 godz. i 10 minut. Tylko, że wtedy deszcz nie padał.

Andrzej Dereń

P.S. (na specjalną prośbę czytelnika):

W J60 wziął też udział prudniczanin Maciej Seńkowski (rocznikowo „spokrewniony” z Dawidem Tkaczem), który z uwagi na konieczność stawienia się w pracy późnym popołudniem, przyjechał na miejsce startu samochodem. Była to jego pierwsza tak wymagająca (pod względem dystansu i przewyższeń) trasa, którą zaplanował pokonać marszobiegiem. Mimo niesprzyjających warunków pogodowych, nieprzespanej wskutek pracy w nocy – i zaspania przez to rano – startując około 7.35- 7.40 pokonał trasę w około 9 godz. i 8 min, robiąc przy tym 10 km naddatku wskutek błędów nawigacyjnych (trafił do „Adolfovickiego asfaltu”, skąd zmuszony zawrócić). Jak wspomina Dawid Tkacz, który od godz. 13.08 relaksował się na mecie, obserwując przez kolejne godziny ludzi kończących swoje wędrówki i biegi, Maciej wbiegł na metę żwawo z uśmiechem na ustach, mówiąc że jest przeszczęśliwy z faktu ukończenia trasy, organizacji itd.

Zapis trasy GPS: TUTAJ

Galeria fotografii (Cezary Olechno, Paweł Bochenek, Andrzej Dereń): TUTAJ

Filmik Jacka Thomanna z Katowic (rola drugoplanowa: Dawid Tkacz): TUTAJ

Relacja Pawła Bochenka na Prudnicka.pl: TUTAJ

Relacja Luksona na forum magazynu „n.p.m.”: TUTAJ

35. Zlatohorsky Treking

To jedna z najpopularniejszych pieszych imprez w Jesionikach. Od kilku lat bierze w niej udział kilkuset turystów z Rep. Czeskiej i Polski. Wśród nich nie brakuje mieszkańców ziemi prudnickiej, którzy pod względem liczebności konkurują z sąsiadami z powiatu nyskiego i Opola. Zlatohorzan jest najwięcej, ale są też mieszkańcy dalekiej Pragi.

W tym roku, w sobotę 6 października uczestnicy rajdu będą mogli wybrać jedną spośród czterech tras o długości: 5, 15, 25 i 50 km. Najkrótsza dedykowana jest… rodzicom z dziećmi w wózkach! Najdłuższą, „sportową” można przebiec, ale i przejść na sposób turystyczny. Uczestnicy mogą liczyć na piękne trasy, zwykle wspaniałą słoneczną pogodę „babiego lata” oraz małe, kulinarno-alkoholowe przysmaki ma trasie. Na starcie w Miejskim Centrum Informacji na zapleczu Rynku w Zlatych Horach (za muzeum), każdy otrzymuje kartę kontrolną, mapkę, uprzednio wpłacając wpisowe (dzieci do 15 lat – 20 koron, dorośli – 40 koron).

Uczestnicy tras 25 i 50 km wzorem ubiegłego roku kończą swój marsz (albo bieg) na szczycie Biskupiej Kopy. Tam jest im liczony czas. Żeby jednak otrzymać pamiątkowy dyplom i zaliczyć wymaganą liczbę kilometrów, muszą zejść do Zlatych Hor na miejsce startu.

Oto jakie trasy czekają na wędrowców:

5 km

Zlate Hory (Miejskie Centrum  Informacji) – sanatorium „Edel” – Hadi Louky – dw. kolejowy – MCI

 15 km(nowa trasa!)

Zlate Hory (MCI) – Zlatorudné mlýny – Dolní Údolí – Zlodějské louky – ruina kaplicy św. Anny – Maria Hilf – MCI

25 km

Zlate Hory (MCI) – Zlatorudné mlýny – Dolní Údolí – Zlodějské Louny – sztolnia „Melchior” – Táborské skály – sztolnia „Ołowiana” – Příčny vrch – Hornické skály – Vortwitz – Větrná – Petrovy boudy – Biskupia Kopa – Zlate Hory (MCI)

50 km

Zlate Hory (MCI) – Sruby przy Zlatorudnych młynach – Ondřejovice – Prameny Javorné – Čertovy kameny – Zlatý chlum – Rejvíz – Opavská chata – Kobrštějn – Nad Hornim Údolím – Vortwitz – Větrná – Petrovy boudy – Biskupia Kopa –Zlate Hory (MCI).

 

Trasy 5-, 15- i 25-kilometrowe: start w godz. 8.00-10.00. Trasa 50-kilometrowa o godz. 6.00.

 Czasowy limit (za wyjątkiem trasy 50-kilometrowej): godz. 17.00.

Strona www organizatora: TUTAJ

Propozycje tras X PMP: A może z Červenohorskiego sedla…

Niecierpliwi fani PMP od co najmniej pół roku pytają mnie i prezesa Józefa Michalczewskiego, jak przebiegać będą trasy tegorocznego Prudnickiego Maratonu Pieszego.

Sprawa rozstrzygnie się na dniach, ale przed podjęciem ostatecznej decyzji chcemy się poradzić Was, potencjalnych uczestników PMP.

Trasy mała i średnia są już uzgodnione – wędrujemy szlakami Lasu Prudnickiego: niebieskim i żółtym z odbiciem na metę do Polany Kucharskiego.

Trasa najdłuższa wywołuje najwięcej emocji, bo jest najtrudniejsza, ale i najciekawsza. Przypomnijmy jak wędrowaliśmy w ubiegłych latach:

* 2009 – z Karniowa przez Město Albrechtice,

* 2010 – z Głuchołaz przez Zlate Hory i Biskupią Kopę,

* 2011 – z Jesenika przez Rejviz i Jindřichov

 

Poniżej propozycje tegoroczne. Nie przeprowadzam żadnej ankiety i głosowania, bo i tak organizatorzy sami zdecydują jaką trasę wybrać. Liczę na opinie i uwagi (piszcie w komentarzach). Myślę, że część propozycji przyda się w przyszłych latach.

 

Z Kałkowa, czyli czerwonym szlakiem do oporu

Około 55 kilometrów Głównym Szlakiem Sudeckim. Z Kałkowa przez Sławniowice, Głuchołazy, Podlesie, Biskupią Kopę, Pokrzywną i Długotę na Polanę Kucharskiego. Trasa teoretycznie niezbyt wymagająca. Teoretycznie, bo pierwsze 20 kilometrów prowadzi przez tereny słabo oznakowanie, gdzie o zgubienie nie jest trudno. Szczerze? Taka sobie propozycja, ale w końcu warto promować GSS.

Pętla z Prudnika do Prudnika

Organizacyjnie sprawa jest prosta, bo nie trzeba szykować autokarowego dojazdu na start trasy. Wyruszamy z Prudnika i tu też kończymy maraton (Polana Kucharskiego). Szlak prowadziłby do czeskiego Jindřichova, dalej przez Solni horę, Heřmanovice, Přičny vrch, Zlate Hory, Jarnołtówek, Olszak, Pokrzywną, Długotę na Polanę Kucharskiego. Byłaby to swoista wyprawa wokół Biskupiej Kopy. Ciekawe, choć mało odkrywcze.

Obok nowej wieży

Ta trasa byłaby uhonorowaniem budowniczych niezwykłej, bo podwójnej wieży widokowej na Hraničnym vrchu koło Města Albrechtice. Szlak zaczynałby się na dworcu kolejki wąskotorowej w Osobłodze, skąd trzeba byłoby przejść prawie w całości główną trasę Osoblažska (czerwona) z odbiciem na wspomnianą górę. Z Albrechtic szlak wiódłby na Krowią Górę i dalej identycznie jak w ubiegłym roku. Ta propozycja podoba mi się. Byłaby rekompensata braku Osoblažskich Pochodów w tym roku, bo połowa trasy prowadziłaby w tej okolicy. Na pewno wieża zrobiłaby wrażenie na uczestnikach marszu. Na pewno opcja do wykorzystania jeśli nie w tym, to w przyszłych latach.

Tylko nie spadnijcie z krzeseł… z Červenohorskiego sedla

W ubiegłym roku z sukcesem grupa wędrowców zdobyła szczyt Pradziada idąc z Prudnika w trakcie jednodniowej imprezy. W sierpniu rajd ma być powtórzony. A co by było, gdyby trasę PMP poprowadzić w odwrotnym kierunku? Oczywiście nie dokładnie tak samo, bo zaczynanie wędrówki na szczycie góry byłoby delikatnie mówiąc dziwne. Słynne Červenohorskie sedlo wydaje się do tego celu zdecydowanie lepszym rozwiązaniem. Pradziad nie byłby zdobyty, ale bylibyśmy od niego o rzut kamieniem. Pobilibyśmy rekord wysokości tras Prudnickiego Maratonu Pieszego wspinając się na Małego Dziada (1354 m n.p.m.). Po drodze byłby m.in. masyw Orlika i Biskupia Kopa. Długość trasy nieco powyżej 50 km, ale to trzeba będzie jeszcze sprawdzić. Nie chcę przesadzić z długością, żebyśmy nie musieli zbierać z trasy ostatnich uczestników PMP po zmroku.

Jesenicka 60

Dziewczęta i chłopcy! Jeśli marzycie o jednodniowej przygodzie w najwyższych górach w okolicy, nie boicie się długich wędrówek i chcecie wycisnąć z siebie ostatnie poty, to mam dla Was propozycję nie do odrzucenia – Jesenicką 60.

Cóż to takiego? To rajd pieszy z punktami kontrolnymi ze startem i metą w czeskim Jeseniku z trasami o różnej długości. Was – jak mniemam – interesuje trasa najprzyjemniejsza, bo najdłuższa – sześćdziesięciokilometrowa. Wędruje się przez Rejviz, masyw Orlika, Małego Dziada, Svyčarnię, Červenohorske sedlo, Keprnik, Šerak, Bobrovnik na metę do Jesenika. Według organizatorów to najtrudniejszy rajd pieszy z punktami kontrolnymi w północno-wschodniej części Rep. Czeskiej. Mają rację, porównując tę imprezę ze Zlatohorskim Trekingiem, Krnovską 50, Rajdem Prudnik – Pradziad, czy trasami Prudnickiego Maratonu Pieszego, rzeczywiście na Jesenickiej 60 jest najtrudniej. Nie chodzi tylko o liczbę kilometrów, na trasie jest sporo przewyższeń, dłuuuuugie wejścia i jeszcze dłuuuuuższe zejścia. Wysiłek rekompensuje przepiękna trasa, bo wędrówka grzbietem najwyższych partii Jesioników to trochę inny świat.

Sprawy organizacyjne: start i meta rajdu znajdują się przy knajpce z kręgielnią o arcyczeskiej nazwie „Bowling Centrum” przy ul. Sadovej w Jeseniku. Wpisowe TYLKO 10 koron. Termin: sobota,2 czerwca. Uczestnicy startują w  zależności od tego jaką trasę wybiorą:

60 km: godz. 6.00 – 7.30

25 km: godz. 7.30 – 11.00

15 km: godz. 7.30 – 11.00

Wszelkie szczegóły dotyczące imprezy znaleźć można TUTAJ. Organizatorem rajdu jest Gimnazjum w Jeseniku.

Zlatohorsky Treking: Nie daliśmy się!

Gdzie te czasy, kiedy na Zlatohorskim Trekingu przedstawicieli ziemi prudnickiej można było policzyć na jednej ręce? Dziś, 1 października pokazaliśmy na co na stać! Na starcie w Zlatych Horach pojawiło się sporo turystów z ziemi prudnickiej i bardzo silna ekipa na trasie 50-kilometrowej. Wystarczy powiedzieć, że z powiatu prudnickiej na trasie najdłuższej było aż 13 turystów (na 78). Nie dosć tego, część z nas zaliczyła imprezę w doskonałych czasach! Dawid Tkacz w czasie 7 godz. 13 min osiągnął drugi najlepszy wynik. Najmłodszym uczestnikiem na „pięćdziesiątce” była Sylwia Przyszlak (10 godz. 26 min).

Oczy wielu osób skierowane były na Mirosława Bartyzela, dla którego był to dziewiczy udział w „pięćdziesiątce”. I Mirek poradził sobie świetnie zaliczając trasę w 9 godz. 18 min.

Mnie poszło też znakomicie i poprawiłem swój najlepszy wynik o 10 minut. Trasę przeszedłem równo w 9 godzin (ci którzy wyruszyli o godz. 6.00 tak naprawdę zrobili to 5 minut później, ale to szczegół).

Wyniki organizator już zamieścił na swojej stronie Zlatohorskiego Trekingu (jeszcze przed korektą).

Słowa uznania należą się organizatorom imprezy (Studio4 ze Zdenkiem Pěčonką na czele, zlatohorscy skauci), którzy jak zwykle przygotowali się doskonale do imprezy. Punkty kontrolne były tam, gdzie być powinny, czaje, śliwowice i kiełbasy też. Można też było pozazdrościć, bo impreza się rozwija, a uczestników na trasach jest coraz więcej.

Na razie to by było na tyle. Zapraszam do galerii fotografii i do relacji na Prudnicka.pl (pewnie lada chwila się ukaże).

Na zakończenie sezonu: Zlatohorsky Treking

Dla mnie to ostatnia długodystanowa impreza w tym roku i pewnie nie tylko dla mnie. Ranki są coraz zimniejsze, a lasy zachwycają różnorodnością barw opadających liści. Jesień za pasem. Czas kupić słoninę i przybrać na wadze.

Zlatohorsky Treking to rajd, który polecam szczególnie. Od kilku lat obserwuję jego rozwój i cieszę się, że bierze w nim udział coraz więcej Polaków. W tym roku grupa prudnicka ma być szczególnie silna. Andrzej Dereń nie będzie już jedynym reprezentantem ziemi prudnickiej na trasie 50-kilometrowej (a tak było). Mają być: Staszek, Paweł, Jarek (na krótszej trasie), Mirek. Swój udział zapowiada Dawid Tkacz – nasz prudnicki wymiatacz, który z pewnością wyśrubuje świetny czas. Liczę na udział grupy opolsko-gogolińskiej (Ania, Cezary, Mirek). Może zobaczę na trasie małżeństwo – Grażynę i Marka. Pewnie spotkam turystów z Głuchołaz z Jankiem, który zawsze podkreśla swoją przynależność do Klubu Czeskich Turystów w Ondřejovicach.

No dobra, a co o samej imprezie. Plakat znajduje się TUTAJ (wersja w języku polskim jest na drugiej stronie). Są tam wszystkie istotne informacje. Z kolei mapki, profile tras i opisy tekstowe można pobrać z oficjalnej strony Zlatohorskiego Trekingu.

Co mogę poradzić? Jeśli wybieracie się na trasę dłuuuugą, to wyjdziecie jeszcze przed świtem (godz. 6.00), a wtedy jest jeszcze ciemno. Jeśli trasy nie znamy, to najlepiej jest podłączyć się pod kogoś, kto zna trasę, żeby wspólnie przebyć pierwsze kilometry w ciemnościach. Można też wyposażyć się w latarkę. Z doświadczenia wiem, że na ZT marznie się dwa razy: na początku, po starcie i na Kopie. Zimowej kurtki nie polecam, ale ciepła bluza lub sweter to konieczność.

Miałem pytania, czy trasa jest trudna. W mojej skali tegorocznych imprez umieszczam ją w następujący sposób:

1. Jesenicka 60 (w tym roku nie byłem, ale trasa zawsze jest ta sama)

2. Rajd na Pradziada

3. Zlatohorsky Treking

4. PMP 2011 (50 km)

5. Krnovska 50 (ze względu na uporczywie  padający deszcze imprezę umieściłbym o oczko wyżej, Ania, Staszek i Cezary  wiedzą coś na ten temat!)

6. Osoblažske Pochody 2011 (35 km)

7. Putovani za krasami Zlatohorska

8. Racławicka Pętla Przygraniczna

Prawdę mówiąc trudno jest mi porównać poziom trudności ZT i tegorocznej trasy PMP. W prudnickim PMP było więcej podejść, ale i też sporo odcinków prostych. Trasa ZT jest nieco bardziej urozmaicona, choć pod względem krajobrazowym na pewno ustępuje PMP. Sami będziecie musieli sobie wyrobić opinię, a niektórzy z Was już ją macie (Ania, Mirek z Gogolina).

Najbardziej męczące jest podejście na Zlaty Chlum. W zależności od kondycji na finiszu uznacie, że wejście na Biskupią Kopę z Petrovych boudów jest lekkie, bądź mordercze 🙂

Krajoznawcy powinni zwrócić uwagę na skansen górnictwa złota w dolinie Olešnicy (ciekawe kto będzie miał na to czas), kaplicę w dolinie Javorny, wieżę widokową na Zlatym Chlumie, „drewniany” Rejviz (podobno najwyżej położona wieś na czeskim Śląsku), kładki nad górskim torfowiskiem (rezerwat), cmentarz żołnierzy radzieckich koło Opawskiej Chaty, wspaniałe widoki na Horni Udoli i wieżę widokową na Biskupiej Kopie.

Sprawy organizacyjne. Organizatorzy postanowili, że dyplomy wydawane będą w Miejskim Centrum Informacji w Zlatych Horach, a nie jak do tej pory na szczycie Biskupiej Kopy. Bynajmniej nie oznacza to, że czas też będzie liczony dopiero na dole. Czesi słusznie uznali, że groziłoby to szaleńczym zbieganiem, więc czas policzą nam już na Kopie. Dentyści nie będą zadowoleni… Mam nadzieję, że Dagmara tego nie czyta.

Punkty kontrolne znajdować się będą na Zlatym Chlumie, w Rejvizie (drewniany kiosk po prawej stronie), przy Opawskiej Chacie (samoobsługa), przed Vorwitzem (obóz skautów), na Petrovych boudach i na Kopie.

No i na koniec coś o rozdziewiczaniu. Po raz pierwszy smaku miłości z „pięćdziesiątką” zazna Mirosław z Prudnika. Będziemy mu kibicować w tych jakże dla niego pięknych, intymnych i słodkich chwilach. Czy to prawda, że boli? Tak, to prawda, to i owo można sobie obetrzeć, ale finał wszystko wynagrodzi.

Do zobaczenia na szlaku!

Rekonesans na punktach kontrolnych

Dziś, czyli w niedzielę 4 września wraz z rodzinką, objechaliśmy punkty kontrolne na trasie jesenickiej. Rzecz w tym, żeby obsługa rajdu wiedziała, gdzie i jak dojechać o czasie. Byliśmy w Rejvizie, w sanktuarium maryjnym na Přičnym vrchu oraz na Krowiej Górze :). Ostatni punkt kontrolny trasy jesenickiej przy zamku w Jindřichovie będzie wspólny z trasą czeską (21 km).

Dzięki własnej czasówce oraz czasom przejść Dawida Tkacza będzie można rozpisać godziny funkcjonowania poszczególnych punktów kontrolnych.

Propozycja trasy jesenickiej

W zasadzie to z tą trasą mogliście się zapoznać już od pewnego czasu, ponieważ „wisi” w prawym menu mapy. Trasa jesenicka to miłe, długodystansowe, 50-kilometrowe wyzwanie. Wzorem ubiegłego roku ponownie wspinać się będziemy na Přičny vrch (975 m), ale tym razem na sam szczyt i to będzie najwyższy punkt na całej trasie. Přičny vrch to najwyższe wzniesienie Zlatohorskiej vrchoviny, czyli Gór Opawskich, po ich polskiej i czeskiej stronie.

Wyruszamy z Jesenika, ze skwerku przed zamkiem (Vodni tvrz – muzeum). To łatwe do identyfikacji miejsce. Na starcie będziemy puszczać zawodników przez pół godziny, od 6.00 do 6.30. Z miasta od razu strome podejście na Zlaty chlum (wieża widokowa). Nie jestem pewien, czy o tak wczesnej godzinie tamtejszy punkt turystyczny będzie czynny, ale to jest do sprawdzenia. Dalej przejdziemy do Rejvizu z przepiękną zabudową drewnianą. Leśna droga zawiedzie nas do Horni Udoli i obok ruiny kaplicy św. Marty i pomnika św. Rocha dotrzemy na grzbiet Přičnego vrchu. To najbardziej wyczerpujący odcinek trasy jesenickiej. Sanktuarium Maria Hilf to kolejny punkt na trasie. Kościół z sąsiednimi zabudowaniami posiada niezwykłe dzieje, po wojnie wolą władz komunistycznych został dosłownie zmieciony z powierzchni ziemi. Dziś stoi odbudowany. Z Maria Hilf zejdziemy do Heřmanovic i dalej mało znanymi szlakami przez Solni horę (867 m ) i Kravi horę (724 m, trasa przebiega poniżej szczytu) dotrzemy do Jindřichova przy tamtejszym zamku. Stąd jeszcze trzy kilometry trasą rowerową (Prudnik – Jindřichov) i jesteśmy na granicy państwa, a stamtąd już naprawdę blisko na metę na Polanie Kucharskiego nieopodal sanktuarium św. Józefa w Prudniku Lesie. Przy sanktuarium jest do „zaliczenia” nowa, drewniana wieża widokowa na Koziej Górze. Droga z Polany Kucharskiego do centrum  Prudnika liczy 3,5 km.

Trasa jest ciekawa, z jednej strony dobrze znane okolice Jesenika, Rejvizu i Přičnego vrchu, z drugiej odludne pasmo na południe od Janova i Jindřichova. Przez ileś tam kilometrów nie będzie żadnych sklepów, schronisk i knajpek.

Nie chcąc powielać ubiegłorocznego odcinka trasy PMP między Maria Hilf a Prudnikiem zrezygnowałem tym razem ze zdobywania Biskupiej Kopy. Będzie okazja do poznania nowych okolic.

Uwaga! To jest propozycja trasy, jeszcze w lipcu trasa będzie sprawdzona w praktyce.

Tradycyjnie PTTK Prudnik zapewnia dojazd autobusem z Prudnika na start trasy w Jeseniku. To rozwiązanie między innymi dla tych, którzy przyjadą na imprezę własnymi środkami lokomocji, tak żeby mieli samochód już ma mecie. Oczywiście namawiam też do korzystania z noclegów w Prudniku. Koszt autobusu to ok. 25 zł. I na autobus trzeba się wcześniej zapisać.

Na samą imprezę zapisujemy się bezpośrednio na starcie.